niedziela, 7 lipca 2013

"Gorest" - praca z resztek rzeczy różnych

Tytułem wstępu*: po produkcji "Mglistego Billy'ego" zostało trochę ścinków, resztek, pozostałości. Po wysprzątaniu tzw. "pracowni" trochę ich ocaliłem "na zaś". I chyba zrobiłem z nich niezły użytek.

Przede wszystkim: ocalał dziurkowany brązowy papier, niemiły i szorstki w dotyku. Trochę w nim dziurek, ale nie cały jest podziurkowany.


Całkiem niezłe efekty cieniowe daje z moją (przypadkową przecież) lampką biurkową:




Na drugim zdjęciu już całkiem nieźle widać początki pracy. Bo wszak wszystkie te dziurki aż proszą się, by je pozapełniać, prawda?!



Nawlekanie, podejmowanie decyzji o kolorach - uwielbiam to połączenie pracy koncepcyjnej i wykonawczej.

No i finał:



Tak to ostatecznie wyglądało od tyłu. A z przodu:


Wybaczcie jakość zdjęcia. Kiedyś na pewno będę je zlecał profesjonalnemu studiu fotograficznemu.

Niestety, nie bardzo mam co z tym "gorsetem" (pracę nazwała Weronika) zrobić. Efekt tego taki, że koty już go trochę rozdrapały. Może ktoś by chciał taki prezent? Naprawię co zepsute :) Egzemplarz jedyny i unikalny. Składniki: szary papier, sznurek do/od diabolo, mikroguma w dwóch kolorach i taśma klejąca :)

* Nie mogłem sobie przypomnieć tej frazy. "Tytułem wstępu", "kilka słów wstępu", "aby zacząć" - takie propozycje mi chodziły po głowie. Chyba się starzeję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz