Najpierw rysunek.
Później żmudne - ale jakże miłe - robótki ręczne. Wpierw pierwszy płatek liścia:
Działa?
Działa. To rysujemy dalej.
Wycinanie jest dużo wygodniejsze od rysunku,. Drobne niedoskonałości można po prostu skreślić, zamalować. I tak się je później wytnie.
Powolutku, pomaleńku.
Już bliżej niż dalej.
Cyzelowanie.
Już prawie.
Ogonek jako final cut.
I gotowe.
I oto przychodzi kolejny problem - jakie tło wybrać dla liścia? Klasyczna czerń?
Albo two shades of green?
Ewentualnie coś w zamian za kolor zielony...?
Jak wiadomo, niebieski jest moim ulubionym kolorem (uwaga do purystów językowych: szafir, morski, turkus, błękit i te inne takie to RÓWNIEŻ niebieski!).
Trudne decyzje.
Może po prostu zestaw lato-jesień?
Potencjał jest. Trochę przeszkadza mi niemal-nieskalana geometryczność tego liścia. No ale wycięło się i już się nie od-wytnie. Następny będzie lepszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz