Prezent wędrował na Tajwan. Był książeczką z "ukrytymi" stronami - kiedyś wkleję tutaj ten pomysł i moją propozycję jego wykorzystania.
Do prezentu "właściwego", który wędrował do jubilata* i dotarł idealnie w dzień urodzin (o, losie! jakeś niesprawiedliwy) dołączyłem drobiazg - drugi prezent, bezokazyjny.
I ten "drugi prezent" udało mi się uwiecznić, pierwszego, niestety, nie.
Wszelkie skojarzenia mile widziane.
* zawsze mnie bawiła nazwa domu towarowego w Krakowie, "Jubilat" właśnie. Doczekał się ów zresztą nawet własnej... nazwy przystanku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz