poniedziałek, 23 grudnia 2013

Z przeszłości

Przypomniałem sobie o drobiazgu - świeczniku, który wykonałem jako prezent. Do wykonania użyłem cienkiej mikrogumy. Efekt - jak dla mnie zadowalający :)




W całości, przed złożeniem, wyglądało to tak:


A gotowa rzecz:



Miau!

sobota, 21 grudnia 2013

Tyle zaległości do nadrobienia...

Setki godzin, mnóstwo pracy, wiadra stresu i żołądek do góry nogami - to w skrócie wrażenia z premiery "Hioba". Premiery, która była efektem stypendium MKiDN (pisałem o tym wcześniej).

Mnóstwo historii z tą pracą się wiąże, dużo się nauczyłem (przede wszystkim w kwestii relacji ludzko-ludzkich, umiejętności papierowe na drugim planie), trochę radości, dużo goryczy, no, wiadomo. Trochę dobrze, trochę źle, sroga zima, wiatr pizgał, reżyserka w szpitalu, wycinanki nie wychodzą, histeria przeplatana euforią...

Szczegóły i pikantne opowieści zza kulis - wyłącznie prywatnie. Tu zaś - udostępniam to, co opowiedzieć trudno, czyli trochę zdjęć z procesu pracy. Wskakują chronologicznie.



Synowie Hioba, projekt wstępny.


Żona Hioba (nie mogę się nadziwić, że ona nie ma imienia w samej księdze...) - projekt, jeden z wielu. 


Jeden z setki pomysłów na Boga i szatana. 


Pani reżyser w euforii. 


A może scena powinna wyglądać tak...?


O, właśnie tak


"I wielka ilość służby" 


Trąd, pierwsze pomysły na.


Szukając trądu.


Przyjacielu, nie przeszkadza mi to, ze wyglądasz jak obcy...


"Siedem tysięcy owiec"


Dom Hioba. Ostatecznie nie wszedł do przedstawienia.


W wolnej chwili...


Coś by gdzieś...


Jakby...


.


"A sługi ostrzem miecza pozabijali"


Pewnej nocy pani reżyser miała olśnienie. I jak tylko poszły projekty lalek, cała reszta potoczyła się z radością sama. Na zdjęciu: projekt córki Hioba.


Syn Hioba/Hiob.


Hiob/syn Hioba.


Projekt żony Hioba.


Przyjaciel Hioba?


Służący Hioba.


Służący Hioba II


Projekt lalki zlych wojowników, która ostatecznie nie weszła do przedstawienia.


Któregoś azu przyjechała pani scenograf i naszkicowała mój portret...


... który później uzupełniła o detale.


Projekt scenografii, który ostatecznie nie wszedł do przedstawienia (a szkoda).


Córki.


Synowie.


Owca.


Wielbłąd.


Zarys żony.


Uczta!


Trzy tysiące wielbłądów.


Siedem tysięcy owiec.


Na pulpity do nut czekaliśmy jak na zbawienie.


I poszły w ruch.


W poszukiwaniu najlepszego układu...


Uwaga, autokompromitacja!


Uczta II.

Bawiliśmy się, pracowaliśmy, sprzeczaliśmy i chorowaliśmy wspólnie (lub każde z osobna). Pieknie było, choć niełatwo.

środa, 18 września 2013

Cięciu-cięciu

W ramach prokrastynacji Hiobowej zająłem się wczoraj wycinanką.

Przywiozłem z jednej z podróży piękne papiery do origami, kwadratowe, dość duże, nie widziałem takich w Polsce. Wczoraj postanowiłem wykorzystać ich właściwości, szczególnie niewielką grubość sprzyjającą wycinankom. Oto efekty, które uzyskałem:












Z tego będzie liść, filigranowy i zbudowany przede wszystkim z pustych przestrzeni. Ale to za chwilę.

A tu propozycja na francuski festiwal mail art (kiedyś o tym nurcie więcej napiszę), który się do mnie odezwał i zaproponował miejsce ekspozycyjne. Dziś wysyłam propozycję, zobaczymy, czy zaakceptują.






I, zupełnie niezamawiana, gałązka, wiosenna, na przekór jesieni:









Całkiem niezłe niektóre drobiazgi, choć wciąż mogłoby być lepiej.